Węgiel drzewny to nie tylko produkt nieodzowny do
rozpalenia grilla. To także pojazd: wehikuł czasu – śledząc historię jego
produkcji możemy cofnąć się o tysiąc lat – albo... zwykły samochód, którym
można wybrać się w Bieszczady.
Nasi przodkowie najchętniej pozyskiwali węgiel z
drewna bukowego i grabowego. Węglarze brali pod uwagę wartość opałową drewna,
dlatego w mniejszym stopniu wypalali dąb, olchę czy brzozę. Ścięte drzewo przez
jeden sezon suszyli na wolnym powietrzu, a następnie zaczynali je spalać w tzw.
mielerzach, kontrolując dostęp tlenu.
Mielerze sytuowano w pobliżu wody z wygodną drogą
dowozu drewna. Wykopywano głęboki na pół metra dół o promieniu ok. 5 metrów. Na
okręgu ustawiano na sztorc minimum metrowe szczapy i w środku formowano z
drewna stożkowy stos. Był on zwykle wysoki na 2-3 metry. Następnie przykrywano
stos darnią i uszczelniano gliną. Szczelność osiągano też za pomocą siana lub
słomy. I podpalano.
Wypalanie trwało nawet do kilkudziesięciu godzin.
Kiedy mielerz przestygł, oddzielano węgiel drzewny od gliny i workowano.
Proces
pozyskiwania węgla drzewnego opierał się na wyczuciu i doświadczeniu węglarza.
Trwało to niemal do połowy lat 70. XX wieku. Zapotrzebowanie przemysłu oraz
ochrona środowiska wymagały jednak poszukiwania innych sposobów pozyskiwania
węgla drzewnego, bardziej oczyszczonego z siarki i innych niepożądanych
substancji. W wyniku tego opracowano technologię pozyskiwania węgla drzewnego w retortach metalowych
pionowych i poziomych z
zastosowaniem filtrów wyłapujących szkodliwe związki.
W Bieszczadach można znaleźć jeszcze funkcjonujące mielerze i osobiście przypatrzeć się
produkcji węgla drzewnego. A potem wystarczy nabyć od węglarza kilka worków i
rozpalić ogień pod grillem. Dla osób wygodniejszych pozostają nasze, równie ekologiczne
produkty.
A co na tak
energetycznym węglu można upichcić wkrótce opowiemy...